sobota, 31 lipca 2010

Włóczęgi po zielonych zakątkach

Kolejny tekst z mojego starego bloga. Poniekąd związany z tytułem tego bloga. Przynajmniej mi się tak kojarzy.

W moim miasteczku najbardziej lubię te miejsca, które są jakby na zapleczu urbanistycznej przestrzeni, leżące na jej obrzeżach. Można tam zobaczyć pracowicie uprawiane działki, ale też i miejsca gdzie bujnie rośnie dzika roślinność. Przemykają tamtędy koty i psy, ale też zwierzęta nienależące do ludzkiej hodowli. Obok ludzkiego zabiegania można, więc zaobserwować rytm pierwotnego życia w jego enklawach obok ludzkiej hybris. To jest wiedza o naszej cywilizacji technicznej, która spoczywa na kruchym lodzie, pod którym kłębi się dziki żywioł.

czwartek, 29 lipca 2010

Powrót do jałtańskiej stabilizacji (fragmenty geopolityczne)

Ten tekst ukazał się wcześniej na moim starym blogu.

I
Polska –bękart konferencji jałtańskiej.

II
Ostatnimi czasy dość powszechne stało się ogłaszanie klęski idei jagiellońskiej, czy też koncepcji piłsudczykowskiej lub giedroyciowskiej polityki wschodniej. I nie chodzi tu tylko, że po katastrofie z 10 kwietnia bieżącego roku obóz polityczny, który forsował taką (geo)politykę poniósł bolesną stratę. Jest wiele innych przesłanek, które każą realistycznie powiedzieć, że nasza wschodnia polityka okazała się fiaskiem. Tyle, że rzecz nie tyczy się tylko kierunku wschodniego. Naszą politykę zachodnią też prawdę mówiąc trudno uznać za jakiś wielki sukces. Stajemy tutaj bowiem wobec zagadnienia sensu geopolitycznego istnienia państwa polskiego. Moim skromnym zdaniem mamy następujący wybór: albo Międzymorze, albo PRL. Przy czym nazwy te należy traktować bardziej symbolicznie niż dosłownie.

III
Polacy mogą się pochwalić kilkoma niezłymi geopolitykami. Ostatnio dość mocno w Polsce propaguje tę dziedzinę wiedzy Instytut Geopolityczny. Jednak trafnie zauważa J.M.Rokita, że my jeszcze jesteśmy na etapie odzyskiwania geopolitycznego języka na swoje potrzeby. Przykładem, że mamy z tym problem jest pytanie jakie zadał sobie Władimir Putin. Zapytał on siebie jaka była największa geopolityczna klęska Rosji w XX wieku? Udzielił on także odpowiedzi. Według niego tą klęską był rozpad ZSRR. Nad Wisłą jest to zwykle interpretowane, jako przejaw totalitarnych sentymentów tego (byłego) czekisty. Ja zaś nie jestem tego taki pewien. To pytanie ma charakter geopolityczny a nie ideologiczny, czy zawężając nacjonalistyczny. W takim kontekście kwestie rusyfikacji, eksterminacji elit narodowych czy narzucania ideologii komunistycznej mogą zostać ocenione negatywnie. Warto pod takim kątem spojrzeć na obecną strategię Kremla. Ważne jest także żeby Polacy zadali sobie pytanie o swoją największą klęskę geopolityczną. Jeśli zakres pytania tyczyć się będzie tylko XX wieku, to oczywiście odpowiedź jest łatwa- II wojna światowa. Ale to, co się stało wtedy tak naprawdę jest echem innej katastrofy. Tą katastrofą było utracenie przez Rzeczpospolitą w XVIII wieku suwerenności co zaowocowało zaborami.

IV
Z tych zaborów wynika jedna ważna sprawa. Rzecz, o której wolimy nie myśleć dla swojego własnego samopoczucia. Kiedy w XVIII wieku staliśmy się przedmiotem polityki zagranicznej zaczęły się na Starym Kontynencie bardzo ważne zmiany. Aż do XX wieku nie uczestniczyliśmy jako państwo w tych wszystkich procesach. Na naturalne podziały polityczne nałożyły się jeszcze podziały państwowe. To jeszcze bardziej komplikowało i osłabiało nasze położenie. Dostaliśmy, co prawda potem dwadzieścia lat wolności, lecz skończyło się to wszystko Peerelem. Czterdzieści lat z okładem mieliśmy protezę państwa, a wszyscy poważni gracze międzynarodowi wiedzieli, że wszystkie najważniejsze decyzje w Polsce muszą mieć „błogosławieństwo” Moskwy. Trzeba spojrzeć prawdzie w oczy. Zachód, który tak adorujemy jest przyzwyczajony, że za Polaków mówi ktoś inny. Jest przyzwyczajony, że odpowiednią dla Polaków formą państwowości jest PRL.

V
Polska Rzeczpospolita Ludowa- to bardzo symboliczna nazwa. Pierwszy i ostatni człon wskazują na monoetniczny charakter państwa, zaś środkowy ma wywoływać złudne poczucie ciągłości historycznej. Wbrew pewnej oczywistości PRL nie został wymyślony w XX wieku. Za twórcę tej koncepcji uznawałem przez pewien czas cara Aleksandra I, ale po głębokim namyśle postanowiłem oddać ten tytuł w ręce innego cesarza. Konkretnie zaś w ręce Napoleona I. Czynię tak pomimo tego, że większym sentymentem darzę Księstwo Warszawskie niż Kongresówkę. Jednak trzeba przyznać, że Rosjanie po prostu twórczo wykorzystali to, co wymyślili Francuzi. PRL jak napisałem powyżej państwo ograniczone etnicznie co się przekłada także na kwestię granic. Jego zadaniem jest dostarczanie „spartiatów-helotów”, albo tylko helotów, aktualnemu suwerenowi geopolitycznemu. PRL jest także doskonałą geopolityczną bazą wypadową w marszu na Wschód lub na Zachód. Kierunek także zależy od aktualnego suwerena.

VI
Międzymorze to geopolityczna koncepcja zakładająca sojusz państw/narodów zamieszkujących terytorium Europy Środkowo-Wschodniej, obszar pomiędzy Morzem Adriatyckim, Bałtykiem i Morzem Czarnym (Morza ABC). Naturalnym twardym jądrem takiego związku jest Rzeczpospolita- unia w skład której wchodzi Korona Polska, Wielkie Księstwo Litewskie i Ruś. Kazimierzowi Jagiellończykowi i jego rodzinie udało się zdominować obszar ABC. Niestety Jagiellonowie przegrali z Habsburgami. Sytuacja mogłaby się też zmienić na naszą korzyść gdyby Zygmunt Waza wygrał wojnę o sukcesję szwedzką. Związek Rzeczpospolitej ze Skandynawią mógłby mieć odpowiedni potencjał do dalszej ekspansji na terenie Międzymorza. Międzymorską politykę usiłowała prowadzić II Rzeczpospolita i dlatego została ukarana w 1939 roku.

VII
Na obszarze ABC zewnętrzne potęgi będą wspierały dwa nurtu ideologiczne. Pierwszy to kosmopolityzm. Wyrwanie ludzi z ich naturalnych więzów pozwala łatwiej nimi manipulować. Utożsamienie dbania o swoją wspólnotę z ksenofobią pozwala narzucać rozwiązania służące zewnętrznym potęgom. Drugi nurt to nacjonalizm. Wszelkie koncepty Wielkiej Polski/Litwy/Serbii… itd.,itp tylko pomagają szczuć jedne narody przeciw drugim. Prosty rzut oka na mapę pokazuje, że Europa Środkowowschodnia jest za mała na te wszystkie wielkie nacjonalistyczne państwa. „Bałkanizacja” tego regionu daje jednak możliwość przesuwania wschodnich państewek jak pionów na szachownicy. Poparciem mogą się też cieszyć te organizacje narodowe, które mają pewien potencjał uniwersalistyczny. Wschód będzie wspierał tych, którzy postulują zjednoczenie Słowian czy też szerzej ludów wschodnich przeciw Zachodowi. Zaś Zachód te grupy, które w imię obrony cywilizacji łacińskiej nawołują do krucjaty przeciw Wschodowi.

VIII
Obecne przesilenie geopolityczne zapewne spowoduje utratę przez Polskę jej problematycznej suwerenności. III RP była hybrydowym państwem usiłującym połączyć w jednym byciem Peerelem i Rzeczpospolitą. Coś jednak musi przeważyć. Na dzień dzisiejszy będzie to właśnie PRL. Nie widzę za bardzo w Polsce siły, która mogłaby się przeciwstawić tej tendencji. Większość elit solidarnościowych rządzenie suwerennym państwem po prostu przerosło. Większość z nich oczekiwała po upadku komunizmu nadejścia królestwa szczęśliwości. Tak się jednak nie stało. Zapewne, więc tak jak weterani wojen napoleońskich uznali, że Kongresówka to szczyt naszych możliwości i pokornie przyjmą swoją rolę administratorów z cudzego nadania. Zwłaszcza, że na osłodę będą mieli protezę bycie jednak na swoim. Co do elit postkomunistycznych, to środowisko jest bardzo mocno mentalnie związane z wizją Polski w obecnych granicach geograficznych. Widać też było w ostatnich latach, że z braku Moskwy chętnie zrzucali oni swoje uprawnienia a to na Brukselę, a to na Waszyngton. Co do Kościoła Rzymskokatolickiego to ta szacowna instytucja ewidentnie zagubiła się w obecnej rzeczywistości. Wygodna sytuacja z czasów komunistycznych gdzie każdy przejaw jakiejkolwiek krytyki był zamykany stwierdzeniami, że jest to woda na młyn reżymu został zastąpiony wielce kłopotliwymi sprawami, gdzie ostra krytyka jest formułowana także przez osoby bynajmniej nie wrogie chrześcijaństwu. Ewidentnie trudniej jest zamieść pod dywan różne głupstwa i draństwa popełniane przez „funkcjonariuszy Pana Boga”. Obietnica medialnego parasola nad Kościołem tudzież zapewnienie o poszanowaniu materialnego interesu tej instytucji mogłaby podziałać stymulująco na hierarchię. Równocześnie pewne środowiska kościelne z ulgą przyjęłyby wyrazistszy powrót starego układu „my-oni”. Sytuacja katolicyzmu w Polsce jest o tyle też specyficzna, że jest on częścią międzynarodowej organizacji. Kościół Rzymskokatolicki jest teraz w konflikcie z agresywnym laicyzmem, który chce go zepchnąć na margines życia społecznego. W tym konflikcie dla Rzymu korzystny byłby sojusz z Rosyjską Cerkwią Prawosławną. To zaś też może mieć wpływ na sytuację polityczną RP.

IX
Utrata suwerenności niekoniecznie się musi wiązać z utratę terytorium. Choć Polska musi się liczyć z korektą polsko-niemieckiej granicy morskiej, co niekorzystnie odbije się na naszych interesach ekonomicznych. Może nam natomiast grozić zupełnie inny rozbiór. Podzielą nas po funkcjach. Hipotetycznie mogłoby to wyglądać następująco: Mamy państwo W. Mocarstwo A, które jest żywotnie zainteresowane w utrzymaniu swojej dominacji na morzach i w pasie Rimlandu zgłosiłoby, że jest zainteresowane użyciem sił zbrojnych W. Dotyczyłoby to także wojskowych służb specjalnych, które mogłyby być używane w akcjach w Rimlandzie, ale przede wszystkim pilnowałyby interesów A w swoim kraju. Państwa B i D, które bezpośrednio sąsiadują z W, przejęłyby przede wszystkim kontrolę nad sferą ekonomiczną. Także dlatego by rządy W jakimiś „nieodpowiedzialnymi” inicjatywami nie psuły wspólnych przedsięwzięć tych państw. Cywilne służby specjalne byłby pod kontrolę B i D. Dużą rolę miałaby do odegrania instytucja ustawowo przeznaczona do zwalczania korupcji jako służba bezpośrednio ochraniająca sferę ekonomiczną. Inne służby zajęłyby się ochroną antyterrorystyczną oraz inwigilowaniem ruchów opozycyjnych. Taki scenariusz niesie pewien potencjał optymizmu. Podział generuje także pole konfliktu pomiędzy zaborcami. Może to zostać wykorzystane przez państwowotwórcze elity W. O ile to państwo będzie miało takie elity.

X
Mieszkam Nigdzie. Nie, nie pomyliłem się. Nie chciałem napisać, że nigdzie nie mieszkam. Mieszkam Nigdzie. Jestem obywatelem kraju, który traci swoją tożsamość. Większość naszych uroczystości narodowych odbywa się przy Grobie Nieznanego Żołnierza. Pochowany jest tam młody człowiek, który poległ w obronie Lwowa. Gdzie jest teraz to miasto? Dla nas ono leży tak jakby w innej galaktyce. I śmiem twierdzić, że dla mieszkających tam teraz Ukraińców to ten Lwów też leży w innym rejonie kosmosu. Moje rodzinne strony są podwójne. Pierwsze, które znam tylko z fotografii, książek i filmów. Nigdy tam nie byłem. Historię tego kraju, WXL fałszują, świadomie i nieświadomie, pospołu Polacy, Litwini i Białorusini. Należę do każdej tej nacji i do żadnej z nich. I jeszcze jestem z tych azjatyckich jeźdźców, którzy przybyli z Kaukazu i stepów by oddać swoje szable na usługi Orła i Pogoni. Te drugie leżą na terenie państwa, o którym nikt nie chce pamiętać, a szczególnie Polacy i Niemcy, bo jego istnienie psuje im narrację o „odwieczności niemieckiej/polskiej” (niepotrzebne skreślić) Pomorza Zachodniego. Może w Szczecinie, albo Koszalinie są jacyś historycy, co uczą uczniów historii Księstwa Pomorskiego. Ja się z takimi nie spotkałem. Widma, otaczają mnie widma. Dlatego chyba w Warszawie bardzo dobrze się czułem na Powązkach. Tam mogłem poczuć tę dawną Polskę. Łacińską i azjatycką zarazem. Ale i też nie wiem czy gdybym się zjawił pośród panów braci, petyhorców i kresowych kniaziów ci nie odrzuciliby mnie jako obcego. To zaś, co widzę na horyzoncie budzi moją odrazę. I raczej nie chcę żyć w tej helockiej rzeczywistości.

Człowiek czekał

Człowiek czekał. Nie miał teraz nic do roboty oprócz czekania. Czasami stał a czasami chodził nie oddalając się zbytnio od miejsca umówionego spotkania. Wokół niego wznosiły się budynki wzniesionego jeszcze za PRL-u osiedla. Popatrzył na dół, na chodnik również pamiętający czasy poprzedniego reżymu. Popękane i wypaczone płyty. Powiódł końcówką buta po tej quasi księżycowej powierzchni. Pomyślał o tamtym okresie, czasie jego dzieciństwa. W jego kręgu towarzyskim w dobrym tonie było mówienie o PRL-u jako ponurym państwie totalitarnym. Ale on teraz był sam ze sobą i z tym starym chodnikiem i równie starymi budynkami. Mógł więc pomyśleć z wzruszeniem o przeszłości. Fajnie się wtedy żyło, bez tego całego dzisiejszego syfu. Zaczął wspominać różne elementy ówczesnej, swojej, rzeczywistości- książki, komiksy, seriale, zabawy. Komu to przeszkadzało? Cholerne solidaruchy to rozwaliły. Autentycznie był zły. A potem pomyślał, że to bez sensu. To nie wina ani solidaruchów, ani komuchów. To czas. Trzeba by go było zamknąć w jakiejś klatce. W najbardziej dogodnym momencie tak, żeby już więcej nie płynął. Jeżeli już się wkurzać to na czas. W sumie zaś to raczej na Pana Boga. Jako, że na obecną chwilę relacje człowieka z Ojcem Niebieskim były bardzo poplątane taka perspektywa go nie przeraziła. Choć nie wykluczone, że przerazi go później i jęcząc będzie błagał Boga o przebaczenie. Usłyszał odgłos lotniczych silników. Popatrzył w górę wypatrując sylwetki samolotu. Lubił na nie patrzeć. Dla niego były sygnałami innego świata. Chciał kiedyś do niego trafić, ale zbłądził i już nie odnalazł drogi. Kiedy samolot zniknął w chmurach po raz kolejny pomyślał, że to bez sensu. Tu nie chodzi o żadne uwarunkowania polityczne. Dzieciństwo jest po prostu okresem zabawy i odkrywania wielu rzeczy. Świat jawi się jako miejsce pełne możliwości jakie można zrealizować. A jak się ma x-lat to już tak się tego nie widzi. Świat jawi się raczej jako miejsce wielu niezrealizowanych możliwości. Nie zostaniesz już pilotem śmigłowca lub myśliwca, komandosem, agentem wywiadu czy podróżnikiem. Życie z fascynującej przygody zmieniło się w codzienny nudny koszmar. W babranie się w swoich uwikłaniach, uzależnieniach i kolejnych błędnych decyzjach. Chwycił go strach. Tak już teraz będzie wyglądać twoje życie. Powolna i nieustanna degeneracja. Chyba, że Bóg obdarzy cię łaską wczesnej śmierci.