piątek, 15 października 2010

Duhkha

W idealnym świeci bym nie istniał. Mojemu Tacie nie przydarzyłby się bowiem ciąg nieszczęśliwych zdarzeń, który sprawił, że trafił do pewnej miejscowości gdzie poznał moją Mamę. Ten stan nie-istnienia bardzo bym sobie chwalił. Rozkoszowałbym się nim i zupełnie nie miał czasu, ani ochoty na pisanie jakiegokolwiek bloga. „Zielony Zakątek” mógłby zaistnieć w necie, jako poboczny projekt jakiegoś literata. Byłoby to takie przedsięwzięcie, które miałoby opisać emocje znerwicowanego człowieka, który żyje w podrzędnym państwie zamieszkały przez naród z przetrąconym kręgosłupem. Autor wymyślałby kolejne nieszczęścia, jakie spadałyby na sfrustrowanego bohatera tudzież na jego tandetne państewko, a potem opisywałby możliwe reakcje na te wydarzenia, jakie rodziłyby się w pokręconym mózgu owej postaci. Jako się rzekło byłby to poboczny projekt, więc pisarz mógłby swobodnie wymyślać najbardziej nieprawdopodobne ciągi zdarzeń historycznych i jak najbardziej histeryczne reakcje bohatera na nie. Ale mnie szczęśliwie zatopionego w nie-istnieniu nic a nic by to nie obchodziło.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz