czwartek, 22 grudnia 2011

Przemyślenia w miesiącu grudy

I
Nie chce mi się pisać. Po części z lenistwa, po części z tego, że zajmowały mnie ostatnio inne sprawy, a po części z pewnych uwarunkowań psychologicznych. Na przykład, dlatego, że czuję, że to, co piszę nie porywa, nie zachwyca ani nie jest szczególnie odkrywcze. Ale dlaczego miałoby takie być? Takie przeświadczenie to wytwór mojej egocentrycznej wyobraźni. Tak, więc obecny wpis proszę potraktować, jako moją walkę o przywrócenie właściwych proporcji w widzeniu samego siebie.

II
Gdzieś tak od października rozmyślałem o tym jakby to było gdybym był poganinem czczącym Słońce. Najczęściej myślałem o tym w kościele, gdy promienie naszej dziennej gwiazdy w porze zachodu oświetlały wnętrze świątyni. W ramach tych rozmyślań rozważałem różne kwestie. Czy na przykład w promieniach słonecznych jest jakiś czynnik wyzwalający w mózgu ludzkim intuicje religijne? (To takie bardziej naturalistyczne niż pogańskie. Ciekawe czy gdyby to była prawda Dawkins chciałby zakazać wystawiania się na promienie Słońca?) Medytowałem też w duchu swojego wpisu z tego bloga z grudnia zeszłego roku. Starałem się bardziej wczuć w położenie moich przodków. Zastanawiało mnie też, jaką rolę pełniłby Księżyc w takiej solarnej religii? Byłby sojusznikiem Słońca walczącym z ciemnościami Nocy? Czy też kimś w rodzaju Szatana, który kradnie energię życiową Świetlistego Bóstwa? A jako, że lubię Księżyc, to czy nie zostałbym kimś w rodzaju satanisty w takim układzie?
(Tak na marginesie. Jedyna odmiana satanizmu, jaka mi się w miarę spodobała to Kościół Szatana z Armagh z cyklu sf Imperium Człowieka autorstwa Dawida Webera i Johna Ringo.)

III
Zmarło się jednemu ateiście, który przy okazji był intelektualny celebrytą. Facet był z nie mojej bajki i pewno byśmy się pobili gdyby zamknęli nas w jednym pokoju. Pewien katolicko-prawicowy portal zamieścił o nim tekst oraz o jego bracie, który jest pobożnym konserwatystą. Niestety przeczytałem oprócz tego tekstu komentarze, jakie się pod nim znajdowały. Chciałbym przerabiać pewnego rodzaju „bogoojczyźniane” bredzenie na laski dynamitu, które następnie wsadzałbym w mordy albo dupy owych nawiedzonych „rycerzy Sprawy” i podpalałbym lonty.

IV
Jeszcze raz o nie pisaniu. Czasami najchętniej bym tak prowadził ten blog by był on podobny do Admiral Cod. Stety, niestety nie jestem anglosaskim bankierem. Choć czasami tak sobie marzę by kimś takim być. O ile fajniej można byłoby widzieć historię swojego kraju. Ten dyskretny urok imperializmu. Jestem jednak nadodrzańskim Sarmatą a nie zachodnim dandysem. I właśnie z tej mojej sarmackiej perspektywy wynika moja niechęć do endeckiej tradycji. Nie uważam jej tak jak to twierdzi Rafał A. Ziemkiewicz, że jest to najpiękniejsza polska tradycja. Ja jej nawet nie uważam za polską. To jest kolejny nabzdyczony prąd intelektualny, który ma pretensję, że w Polsce nie jest tak jak na Zachodzie. Jest także kilka innych środowisk prawicowych, które także lubią się z pozycji zachodnich dąsać na polską, siermiężną rzeczywistość.  Tak, więc na pewnym poziomie GW, MW i KZ-M dążą do tego samego celu- przerobienia Lechitów w zachodnich Europejczyków. Przewaga „lewych” nad „prawymi” jest taka, że ci pierwsi odwołują się do Zachodu, który istnieje teraz i tu. Jest to niewątpliwie łatwiej przyswajalne dla demosu. „Prawi” chcą by u nas było tak jak na nieistniejącym Zachodzie (pomijam tutaj fanów USA) . Czyżby chcieliby Polska także nie-istniała jak ów ichni Zachód? Tym pytaniem wyzłośliwiam się straszliwie, bo sam przecież odwołuję się do nieistniejących rzeczywistości (i to nawet do takich, co nie zaistniały), ale o tym kilka zdań później. Swego czasu napisałem, że Polacy nie wyciągnęli wniosków z klęski w 1939 roku. Jest jednak jeszcze gorzej. Myśmy nie wyciągnęli wniosków z klęski rozbiorów. Jak słusznie zauważył profesor Andrzej Waśko masochistyczna fascynacja upadkiem I RP przesłoniła zupełnie fakt, że to państwo wcale nieźle funkcjonowało spory kawał czasu. Zgadzam się z pewnym Niemcem, że konserwatyzm dziś to tworzenie rzeczy, które będziemy chcieli zachować jutro. Więc kiedy polski Demiurg będzie tworzył nową Rzeczpospolitą to chciałbym by wpatrywał się nie w archetypy francuskiej mistyki królewskiej czy brukselskiej demokracji ale w nasze Międzymorskie Rzeczy Wspólne.
(No to raczej nie było o nie pisaniu, ale poprawiać nie będę.)

V
Zrobiłem sobie przerwę w pisaniu i zajrzałem na bloga Studyty. Z zapowiedzi wiedziałem, że ma być nowy wpis. Qrcze, jak to dobrze wiedzieć, że myśli przyjaciół orbitują w podobnych okolicach co moje.

VI
Moim nielicznym Czytelnikom składam życzenia wszystkiego najlepszego z okazji Świąt Bożego Narodzenia. Niech Jezus Chrystus, prawdziwy Sol Invictus, oświeca Wasze życie. Wesołego Jule.

czwartek, 1 grudnia 2011

Przerwa reklamowa

Serdecznie polecam kupno i lekturę najnowszego numeru kwartalnika "Kronos". Ci z Szanownych Czytelników, którzy znają mnie osobiście dowiedzą się dzięki niemu dlaczego jestem i nie jestem makiawelistą. Oraz posiądą wiedzę o tym, dlaczego zdecydowanie jestem obywatelem Republiki Weneckiej i dlaczego równie zdecydowanie nie jestem obywatelem Florencji.

sobota, 15 października 2011

Zazdrość

Od jakiegoś czasu, jak to się mówi, bloguję. Trochę tych tekstów już napisałem.Ostatnio przeczytałem tekst Szczepana Twardocha "Dlaczego chodzę na wybory?" i ogarnęła mnie zazdrość. Niestety, nigdy nie napiszę czegoś takiego. Być może za mało przeżyłem i przeczytałem by pisać takie teksty. Zapraszam do lektury. Jak dla mnie jest to coś ożywczego. Coś co idzie na przekór jojczeniu przeciw demokracji oraz jej bezkrytycznemu wychwalaniu.

czwartek, 22 września 2011

Przemyślenia w siódmym miesiącu



1
Na mocy siedemnastego artykułu henrycjańskiego ogłaszam, że Bronisław Komorowski nie jest moim prezydentem. Ani Donald Tusk moim premierem.

2
Im bardziej jesteśmy nowocześni tym bardziej powinniśmy być konserwatywni po to byśmy to my rządzili techniką a nie ona nami.

3
Siedzę sobie razem z Beatrycze na weselu Pat w bardzo zacnym gronie. Naprzeciw mnie jest Studyta wraz ze swoją nadobną małżonką. Pijemy sobie na przemian wódkę z winem. W pewnym momencie Study pyta się mnie o moją tożsamość narodową. Odpowiadam buńczucznie:
-Jestem Prusakiem.
Co prawda Pomorze Zachodnie były przez pewien czas prowincją Królestwa Prus, ale żadną miarą nie są częścią Prus. Bardziej serio odpowiadając powinienem powiedzieć, że jestem Pomorzaninem. Ale co to znaczy? Patrząc na historię Pomorza Zachodniego można dostrzec, że kraina owa gościła kilka różnych kultur. Żadna z nich na stałe nie utrzymała się na tym terytorium. Oczywiście owa przemienność kultur występowała także na innych terytoriach należących obecnie do Rzeczpospolitej. Lecz na nich da się od średniowiecza poprowadzić jakiś stały motyw kulturowy. Pomorze Zachodnie zaś jest zalewane przez fale słowiańskie, skandynawskie i niemieckie by w końcu wszystko to zmiótł komunistyczny sztorm, który pozostawił po sobie rumowisko. Na nim zaś chodzimy my obecni mieszkańcy Pomorza i próbujemy klecić nieporadnie jakąś swoją tożsamość.  Pomorze Zachodnie etno-kulturowa czarna dziura.

4
(Jakby, co, to może nie czytajcie tego przy jedzeniu.)
Kościół (świątynia) jest nazywana domem Bożym. Zaiste jednak specyficznie ludzie się w owym domu zachowują. Już nie mówię o braku słuchania Gospodarza, bo to się i zdarza gospodarzom ludzkim. Chodzi o estetyczno-porządkowe sprawy. Wiele rzeczy już sprzątałem z kościelnej podłogi. Kartoniki po sokach, połamane herbatniki, sklepowe paragony, pinezki (te musiałem wyjmować z kropielnicy). Oprócz tego ostatniego zapewne ot tak sobie rzucone na podłogę. Ostatnio zaś musiałem sprzątać gówno, które ktoś na bucie wniósł do kościoła a potem pozbył się go wycierając o ławkę. Tłumaczy się nam byśmy wyzbywali się „demonicznych obrazów Boga” na rzecz obrazu Boga miłosiernego. Wychodzi jednak na to, że ludzie chyba zaczynają uważać Boga za takiego frajera, któremu można nabałaganić w domu a on i tak spełni nasze żądania.


5
Wracając do sprawy Pomorza i Prus, to naszła mnie kiedyś szalona myśl by zaadaptować pruski styl do warunków polskich. Ów styl obowiązywałby przede wszystkim na bałtyckiej rubieży Rzeczpospolitej. Z jednej strony byłoby to jakieś rozwiązanie owego spójnego braku historycznej tożsamości tych ziem, przede wszystkim Pomorza Zachodniego. Zaś z drugiej chodziłoby o stworzenie wojowniczej nacji, która stałaby na straży morskich interesów Rzeczpospolitej.

6
Wojna to rzecz straszna. Wyzwala w człowieku to, co najgorsze. Mordy, grabieże, gwałty- są tacy, co nurzają się w tym z prawdziwą rozkoszą.I dlatego też niektórzy zostają żołnierzami po to by właśnie bronić swoich przed tymi bestiami w ludzkiej skórze.

czwartek, 1 września 2011

1 września 1939

Ryszard Krynicki
"Elegia niczyja"


Nie krzycz. Nie wołaj. Zaśnij
Nie módl się nadaremno.
Nie płacz. Nad twoim miastem,
nad miastem ciemność

Kto ocaleje, kto zginie
wie może mgła poranna.
Kogo dościgną Erynie
- a kogo hańba.

Nie módl się, nie zaklinaj,
nie krzycz przez sen: Napadną.
Za późno. Bije godzina.
Już są, Kasandro.

Już weszli, Kasandro, nie płacz,
nie płacz nawet nade mną.
Nad miastem łuna i rozpacz,

nad nami ciemność.

czwartek, 11 sierpnia 2011

Przemyślenia w miesiącu sierpa (Anno Domini 2011)

1
Śmierć Andrzeja Leppera. Ludzka psychika może być jak ciemna toń. Jawi się nam jako spokojna i niemącona. Zaś pod spodem wrą procesy destrukcji. Zdając sobie z tego sprawę nie mogę się odpędzić od refleksji, że taka śmierć nie pasuje do tego człowieka. Właśnie tak- nie pasuje. Jak nieodpowiednie zakończenie w utworze muzycznym lub literackim. Ewidentny dysonans.


2
Dzieje ludzkości to stopniowe porzucanie „dlaczego?” na rzecz „jak?”.


3
Zakonnicy i zakonnice to szlachta. Kler diecezjalny to mieszczaństwo.


4
Gdybym miał być poganinem to chciałbym być wyznawcą Mitry. Albo wyznawcą shintoizmu. W tej religii szczególnie mnie pociąga jej związek z Naturą i koncepcja kami. Jako dziecko wierzyłem, że przedmioty mają swoją własną egzystencję. Ostatnio przyłapałem się na tym, że układając świece pilnowałem by znajdowały się one obok swoich „przyjaciół”. Ot, taki dziecięcy przeżytek.

sobota, 6 sierpnia 2011

Graal (7)

Rycerze Graala nie chcieli, by zadawano im pytania.

Graal... jest tak ciężki, że istoty wydane na pastwę grzechu nie są w stanie poruszyć go z miejsca.


Wolfram von Eschenbach "Parzival"

środa, 3 sierpnia 2011

"Ogłoszenia parafialne"

Postanowiłem zintegrować adres z nazwą bloga. Od dnia dzisiejszego żegnam nazwę "Zielony Zakątek". Nowa nazwa odpowiada mojej blogowej tradycji by nazwa nawiązywała do twórczości Ernsta Jüngera.

poniedziałek, 25 lipca 2011

sobota, 23 lipca 2011

Zrozumienie

Dopiero pracując dla Kościoła zrozumiałem jaką głęboką mądrość kryje aforyzm La Rochefoucauld: "Hipokryzja to hołd składany cnocie przez występek".

czwartek, 14 lipca 2011

Geopolityczny romantyzm

1
Mam taką fantazję związaną z moim starym blogiem. W niej przedstawiciel jakowyś tajnych służb staje się czytelnikiem moich tekstów a potem mnie werbuje do swojej służby. A tam staję się jednym z lepszych analityków. To jest ta jedna z tych fantazji gdzie z większym realizmem odnoszę się do swoich fizycznych niedoskonałości, więc nie jestem tam kimś w rodzaju Jamesa Bonda lecz odpowiednikiem raczej Jacka Ryana. W związku jednak z moim tekstem „Geopolityka Matki Bożej” (można go przeczytać poniżej) czuję się zmuszony dokonać czegoś w rodzaju pożegnania z tą fantazją. Choć znając siebie i tak będę nadal o tym marzył.

2
Dwóch moich przyjaciół, których zdanie sobie wielce cenię, Studyta i Lester, odniosło się do wspomnianego powyżej tekstu. Ogólnie ich ocenę można streścić w następujący sposób: piękna romantyczna wizja nie za bardzo przystająca do realiów. Akurat wtedy kiedy wygłaszali swoje opinie byłem w nastroju bardzo pojednawczym, więc za bardzo nie oponowałem. Jednak im dłużej nad tym myślałem tym bardziej się utwierdzałem, że nie byłem, niestety, za bardzo szczery w tej swojej ugodowości. Moja nieszczerość nie wynikała z jakiegoś wyrachowania wobec moich Przyjaciół. Byłem, bowiem przede wszystkim nieszczery wobec samego siebie. Czas więc skończyć z tym i szczerze powiedzieć, co myślę w związku z tym tekstem.

3
Macie rację moi Przyjaciele. „Geopolityka Matki Bożej” to romantyczna wizja, która nie za bardzo przystaje do obecnych realiów. W jednym z ostatnich numerów „Gościa Niedzielnego” był artykuł, w którym były zamieszczone socjologiczne obserwacje na temat wiary Polaków. Można powiedzieć, że nie jest źle, ale jednak daje się zauważyć pewną tendencję spadkową. Sytuacja robi się zaś naprawdę tragiczna jeśli chodzi o powołania kapłańskie i zakonne. Dodajmy do tego obywatelskie wypalenie ludu nad Wisłą i skupienie się na konsumpcji połączone z zabobonną wiarą w to, że skoro jesteśmy w UE i NATO to historia się dla nas skończyła i nic złego nas już nie spotka. A to jest tylko podwórko polskie. W innych krajach Międzymorza jest podobnie. Ktoś, kto teraz na forum publicznym wystąpiłby z projektem Królestwa Marii byłby bardzo szybko zakwalifikowany, jako oszołom. Sam uznałbym tego człowieka za kogoś wielce nieroztropnego. Dziś taka koncepcja to domena marzycieli, romantyków, pewno i szaleńców. Nie ma na nią miejsca w skupionej na sondażowej teraźniejszości rzeczywistości politycznej krajów Europy Środkowowschodniej.

4
Przez pewien czas określałem siebie, jako politycznego realistę. To widzenia spraw politycznych tak jak to ujmowali Machiavelli i Carl Schmitt miało być najwłaściwsze. Jednak tak naprawdę w głębi ducha zawsze byłem romantykiem i to się też przekładało na politykę. Byłem na przykład zwolennikiem Imperium Europejskiego nie dlatego, że tak mi nakazywało realistyczne widzenie miejsca Europy (i Polski) na mapie międzynarodowej, ale dlatego, że porwał mnie romantyczny styl opowieści o Imperium jaki w „Stańczyku” zaprezentował Tomasz Gabiś. Z dwóch trumien (Dmowski i Piłsudski) wybrałem trumnę Marszałka dlatego, że legenda Legionów była bardziej romantyczna niż dzieje endecji. Jak to mawiałem: zawsze wolę rewolwerowców od buchalterów. Sam zaś Piłsudski ze swoją maksymą „romantyzm celów, realizm środków” wskazywał mi jak połączyć moje romantyczne inklinacje z nauką realizmu politycznego. „Książę” i „Pojęcie polityczności” będą nadal dla mnie ważnymi lekturami. Jednak to nie polityczny realizm będzie główną dominantą mojego widzenia spraw politycznych.

5
Po za tym realizm polityczny w Polsce uważam za mało twórczy. W pewnym uproszczeniu polega on na przekonaniu, że należy rozpoznać, który z naszych sąsiadów na linii Wschód-Zachód jest silniejszy i do niego należy się przyłączyć. Według mnie oznacza to, że Polacy nie przerobili lekcji II wojny światowej. Ta lekcja nie zostanie szybko zrozumiana. Niewolnicze dziedzictwo PRL-u, fałszywe przekonanie, że Polska jest częścią zachodniej Europy powodują tworzenie różnych mylnych światoobrazów. Można wykazywać, że tak naprawdę osią życia dla nas jest oś Północ-Południe, że tylko Międzymorze jest dla nas dobrym wyjściem, ale nic to jednak nie da. Nie przebije się to do zaczadzonych dmowszczyzną łbów prawiących o konecznych wyborach cywilizacyjno-politycznych. No cóż jak to odkryłem nie jestem polskim patriotą tylko patriotą Rzeczpospolitej, czyli Królestwa Korony Polskiej i Wielkiego Księstwa Litewskiego (a z WXL mój ród się wywodzi). A to państwo jest bardziej niż wirtualne. Nikt się tak naprawdę do niego nie chce przyznać. A jak już sięga po jego tradycję to kala się ją jakimś narodowym szowinizmem. Więc skoro moje państwo nie istnieje, jako podmiot polityki międzynarodowej to mogę sobie pozwolić na geopolityczny romantyzm. Realistyczne teksty o tym, komu Polactwo ma lizać dupę by ten łaskawie zostawił Polactwu godło, flagę i język urzędowy zostawiam innym.

6
Nie ma państwa dla którego tajnej służby chciałbym tworzyć realistyczne analizy. Mogę jedynie o takim państwie marzyć. Mogę jedynie marzyć, że Najwyższy jednak się zlituje i podaruje Trzeciej Europie kolejnego Marszałka i jego Legion. I pobłogosławi ich walce by z ich krwi i trudu powstała Rzeczpospolita, która na świętym wzgórzu Wawel zgromadzi plemion wiele.


PS: Na zakończenie węgierskiej prezydencji w UE przybyła do Polski Narodowa Pielgrzymka Węgrów. Wśród pielgrzymów byli przedstawiciele węgierskich władz oraz węgierscy kapłani katoliccy nie tylko z samych Węgier, ale także z Siedmiogrodu i Ukrainy. Była to, więc poniekąd pielgrzymka z Krajów Korony Świętego Stefana. Celem głównym pielgrzymki była Jasna Góra. W klasztorze złożona wota od narodu węgierskiego. Przeor klasztoru podarował Madziarom kopie ikony Czarnej Madonny. Została ona zawieszona w bazylice świętego Stefana w Budapeszcie obok relikwii świętego króla.
(Wcale bym się nie obraził jakby Trzecią Europę skonsolidował Admirał albo Kende.)

sobota, 2 lipca 2011

Graal (6)

Według tego, co powiedzieliśmy teraz, Graal przedstawia jednocześnie dwie rzeczy ściśle zespolone jedna z drugą; owa, która posiada integralnie "tradycję pierwotną", która jest złączona ze stopniem [łac. gradus - Z.M.] rzeczywistego poznania, które takie posiadanie istotnie powoduje, i jest, de facto, właśnie poprzez tę reintegrację, w pełni „stanem pierwotnym". Do owych dwóch rzeczy, "stanu pierwotnego" i "tradycji pierwotnej", odnosi się podwójny sens, który jest związany ze słowem Graal, ponieważ z powodu jednej z tych asymilacji słownych, które w symbolice odgrywają często rolę nieobojętną i które mają skądinąd podstawy dużo bardziej głębokie od tego, co można by wyobrazić sobie na pierwszy rzut oka, Graal jest zarazem naczyniem (grasale) i księgą (gradale lub graduale); ten ostatni aspekt oznacza jasno tradycję, podczas gdy drugi dotyczy bardziej bezpośrednio stanu pierwotnego.
"Symbolika Graala" Rene Guénon

czwartek, 16 czerwca 2011

Geopolityka Matki Bożej

„Bycie postmodernistą może dziś bowiem także oznaczać sięganie do mitycznej historii Europy i wskrzeszanie jej dawno zapomnianego dziedzictwa.”
Tomislav Sunic


I
Od dłuższego czasu jestem święcie przekonany, że odpowiednią geopolityczną odpowiedzią na wyzwania obecnego czasu jaką musi udzielić Polska jest idea Międzymorza. Region środkowoeuropejski jest zbyt mały na te wszystkie wielkie projekty nacjonalistyczne, a z kolei idee narodowe są chętnie wykorzystywane do rozgrywanie nacji międzymorskich przez potęgi zewnętrzne. Szeroki sojusz od Bałkanów (i Turcji) aż po Skandynawię może stać się znaczącym graczem nie tylko na arenie europejskiej. Ośrodkiem krystalizującym taki sojusz może się stać (choć nie musi) Rzeczpospolita. Konkretnie nie tylko Polska, ale także i te ziemie, które kiedyś wchodziły w skład Rzplitej. Mój przyjaciel Studyta stwierdził, że tym, co nas zbliża do I Rzeczpospolitej jest stan naszych dróg. Zastanowiłem się czy jest jednak jakiś inny element łączący nas z tamtym państwem niż infrastruktura drogowa? I owszem takowy znalazłem.

II
1 kwietnia 1656 w czasie mszy w katedrze lwowskiej król Jan Kazimierz Waza dokonał aktu jaki my znamy jako śluby lwowskie. Tekst owych ślubów daję poniżej.
Wielka człowieczeństwa Boskiego Matko i Panno!
Ja, Jan Kazimierz, Twego Syna, Króla królów i Pana mojego, i Twoim zmiłowaniem się król, do Twych Najświętszych stóp przychodząc, tę oto konfederacyję czynię: Ciebie za Patronkę moją i państwa mego Królową dzisiaj obieram. Mnie, Królestwo moje Polskie, Wielkie Księstwo Litewskie, Ruskie, Pruskie, Mazowieckie, Żmudzkie, Inflanckie i Czernihowskie, wojsko obojga narodów i pospólstwo wszystko Twojej osobliwej opiece i obronie polecam, Twojej pomocy i miłosierdzia w teraźniejszym utrapieniu królestwa mego przeciwko nieprzyjaciołom pokornie żebrzę...
A że wielkimi Twymi dobrodziejstwy zniewolony przymuszony jestem z narodem polskim do nowego i gorącego Tobie służenia obowiązku, obiecuję Tobie, moim, ministrów, senatorów, szlachty i pospólstwa imieniem, Synowi Twemu Jezusowi Chrystusowi, Zbawicielowi naszemu, cześć i chwałę przez wszystkie krainy Królestwa Polskiego rozszerzać, czynić wolą, że gdy za zlitowaniem Syna Twego otrzymam wiktoryę nad Szwedem, będę się starał, aby rocznica w państwie mym odprawiała się solennie do skończenia świata rozpamiętywaniem łaski Boskiej i Twojej, Panno Przeczysta!
A że z wielkim żalem serca mego uznaję, dla jęczenia w presji ubogiego pospólstwa oraczów, przez żołnierstwo uciemiężonego, od Boga mego sprawiedliwą karę przez siedem lat w królestwie moim różnymi plagami trapiąca nad wszystkich ponoszę, obowiązuje się, iż po uczynionym pokoju starać się będę ze stanami Rzeczypospolitej usilnie, ażeby odtąd utrapione pospólstwo wolne było od wszelkiego okrucieństwa, w czym, Matko Miłosierdzia, Królowo i Pani moja, jakoś mnie natchnęła do uczynienia tego wotum, abyś łaską miłosierdzia u Syna Twego uprosiła mi pomoc do wypełniania tego, co obiecuję.


(Taka mała dygresja dla wyznawców idei narodowej: Ciekawe1, że król w ślubach wymienia Mazowsze jako oddzielny podmiot a nie część Polski.)

Że tak powiem, z punktu widzenia teologiczno-politycznego po 1 kwietnia Anno Domini 1656 każden włodarz na wymienionych ziemiach jest albo administratorem z ramienia Najświętszej Marii Panny albo uzurpatorem. Można nawet zaryzykować stwierdzenie, że na planie metafizycznym I Rzeczpospolita trwa nadal mocą swojej Królowej.

III
Oczywiście trwanie czy nie trwanie na planie metafizycznym I RP jest dla większości obywateli jej ziem sprawą najzupełniej obojętną. Po przetoczeniu się po tym regionie dwóch wielkich walców sekularyzacyjnych (komunizmu i liberalizmu) stosunek do religii nie jest może tak obojętny jak na Zachodzi, ale zawiera w sobie sporo ambiwalencji. Można znaleźć liczne przykłady na to, że z jednej strony religia staje się sprawą dla ludności obojętną a co najmniej prywatną zaś z drugiej, że religia jest nadal obecna w życiu publicznym. Tyle, że i kwestie religijne są skażone myśleniem nacjonalistycznym a poszczególne narody nie mają za bardzo chęci wychylać się po za obolałe wersje swojej własnej historii. Tak, więc obecnie w Środkowowschodniej Europie panuje bardzo pokręcony collage poglądów na temat religii i jej wpływu na politykę. Idea Najświętszej Marii Panny jako Królowej Rzeczpospolitej (a nie tylko Polski) mogłaby zostać potraktowana jako oszołomstwo. Zwłaszcza, że kryzys gospodarczy u bram. Jednak taki fakt istnieje.

IV
Co zatem można uczynić z tym faktem? Według mnie musi on nabrać pewnego poloru postmodernistycznego. Ale takiego, jaki przywołuje cytat autorstwa Tomislava Sunica z początku tego tekstu. Nie może stać się domeną oficjalnych środowisk kościelnych a zwłaszcza kleru rzymskokatolickiego. Ponieważ przerobią tą ideę na jakieś chromolenie o „cywilizacji miłości” czy też inne humanistyczne miękkie gadki. Nie może też paść łupem jakowyś środowisk skrajnie dewocyjnych by nie stał się „folklorem” jak sprawa Intronizacji. Powinna to być sprawa ekumeniczna (w znaczeniu dialogu wewnątrz chrześcijańskiego), ponadnarodowa (łącząca narody Rzeczpospolitej a potem Międzymorza). Wykraczająca także po za granice konfesji chrześcijańskiej i poprzez figurę Maryi odwołująca się do strefy archetypów (Doskonały Człowiek, Macierz, Wielka Bogini). Tak by ludzie różnych tradycji mogli choć częściowo uczestniczyć w tej idei. Można by też do realiów Międzymorza przystosować ogólnoeuropejskie koncepcje niektórych myślicieli. Takich jak Jean Parvulesco (NMP jako Królowa Imperium Końca Czasów; warto wiedzieć, że ów myśliciel odwoływał się w swoich rozważaniach do przepowiedni świętego Maksymiliana Marii Kolbego) czy Gerd-Klaus Kaltenbrunner (gibelińsko-imperialna mistyka świętego Graala jako składnik katolickiego kultu maryjnego).

V
Najjaśniejsza Rzeczpospolita jako Królestwo Niebieskie rządzone przez Najświętszą Marię Pannę, to dziś albo liść na wietrze miotany to tu to tam albo ziarno spoczywające w ciemnej ziemi i czekające na swój wzrost. Jest i go nie ma. Obecnie nie ma żadnej wartości politycznej. Ale już „jutro” Jej polne kapliczki mogą być nową figurą imperialną.


Różo Duchowna módl się za nami.

środa, 8 czerwca 2011

Graal (5)

Co do Świętego Graala i w ogóle całego cyklu arturiańskiego, jest to przykład wchłonięcia przez chrześcijaństwo celtyckich mitów i praktyk. Kilka artykułów mojego ojca (jak np. „Sir Gawain i Zielony Rycerz”) podejmuje wątek symbolicznej natury opowieści arturiańskich. Oczywiście wszyscy powinniśmy rozpocząć poszukiwanie Świętego Graala (pojmowanego jako kielich przywieziony do Anglii przez Apostoła Jakuba i początkowo chroniony w Glastonbury). Lancelot nie mógł osiągnąć Graala ze względu na nieczystość swego życia, ale Percival był zdolny przekroczyć niebezpieczny most. Nie jestem zaskoczony faktem, że księża rzadko (jeśli w ogóle) mówią o tych rzeczach, gdyż w większości nie znają oni własnej teologii katolickiej i cała idea „poszukiwania” jest obca wielu z nich.

Rama Coomaraswamy

poniedziałek, 16 maja 2011

O wyższości Matki Bożej nad Jej Synem, Jezusem

Pewna chora osoba modliła się o swoje uzdrowienie podczas specjalnego nabożeństwa przed Najświętszym Sakramentem. Mimo żarliwej modlitwy nie został uzdrowiona.
Wtedy pełna pasji powiedziała do Jezusa:
-To tak! Poczekaj, poskarżę się Twojej Matce!
Udała się do miejsca kultu Matki Bożej i tam wylała swoje żale. Tam także została uzdrowiona.
(Autentyczna historia, która miała miejsce w Lourdes.)

sobota, 14 maja 2011

Graal (4)

Józef z Arymatei nie odszedł od grobowca. Józefowi objawił się Chrystus, żywy, a z rany jego, tej zadanej włócznią centuriona Longinusa, płynęła krew. Józef wziął kielich i do niego zebrał ostatnie krople krwi Zbawiciela. I dopiero wtedy opuścił Jeruzalem.
Robert de Boron "Joseph d’Arimathie"

czwartek, 28 kwietnia 2011

Przemyślenia w miesiącu kwiatów

1
To, że media przekazują fałszywe informacje na temat Kościoła to jeszcze nie taki wielki problem. Gorzej, gdy robią to księża. A w czasie ostatniego Wielkiego Tygodnia można było w świątyniach usłyszeć o „Liturgii Wielkiej Soboty” czy też o tym, że „Wielki Piątek jest jedynym dniem w roku, kiedy Kościół nie odprawia Mszy Świętej”. Robi się wszystko, żeby zagłuszyć milczenie Wielkiej Soboty. W kościołach święci się pokarmy, a przy okazji tego wygłasza się krótkie kazania. Księża siedzą w konfesjonałach. A w niektórych parafiach nie czeka się do zachodu Słońca by odprawić Liturgię Wigilii Paschalnej. Rozumiem, że to wszystko można wytłumaczyć dostosowaniem się życia parafialnego do życia profańskiego wiernych. Ale mam wrażenie, że jest w kapłanach pewien (może i nieświadomy) strach przed Wielką Sobotą. Dniem w którym Bóg nie żyje. I tym bardziej im Bóg jest coraz bardziej martwy w życiu współczesnych społeczeństw, tym bardziej trzeba ten dzień zagadać. Zagłuszyć Ciszę Grobu. Tak jakby, broń Boże, miałoby się okazać, że On z tego Grobu nie wyjdzie. Więc się mówi i mówi. Liturgia staje się powoli nekromancją.

2
Beatrycze podczas spaceru mówi do mnie, że kwiaty pachną tak jak w Rzymie podczas zeszłorocznej Paschy. Na to ja, że teraz też mamy Święto. Moja Ukochana jednak stwierdza, że już po Świętach. I nawet moje stwierdzenie, że świętujemy przez oktawę Jej nie przekonuje. Konstatacja: dziś czas świętowania reguluje nam Państwo poprzez wyznaczanie dni wolnych od pracy. Nawet jeżeli chodzi o święta religijne.

3
Ernst Jünger w swoich zapiskach z 1968 roku tylko raz i tak mimochodem wspomina o wydarzeniach związanych z rewoltą studencką. Jego zapiski tyczą się rzeczy, które zdecydowanie przekraczają horyzont teraźniejszości. Ale wiem też, że ten arystokrata ducha był żołnierzem dwóch wojen, członkiem kilku politycznych sekt i niejedne spiski i machinacje widział od kuchni. Żeby dojść do perspektywy augura trzeba przejść drogę legionisty.

poniedziałek, 18 kwietnia 2011

Ernst Jünger na Wielki Tydzień

Często stawiam sobie pytanie, czy Chrystus przewidział niesamowitą falę, jako po nim nadeszła miecąc miriady kościołów jak muszle na krawędzi czasu. Stawiam sobie pytanie, czy słowa: "dokonało się" zawierają w sobie to wszystko i jeszcze więcej- a ponadto, czy każdy z nas będzie uczestniczył w jego auspicjach.

("Promieniowania. Przeminęła siedemdziesiątka". Przekład Wojciech Kunicki.)

poniedziałek, 11 kwietnia 2011

Graal (3)



















Co to jest Graal?
– Coś, czego się szuka. Coś, co jest najważniejsze. Coś, bez czego życie traci sens. Coś, bez czego jest się niepełnym, niedokończonym, niedoskonałym.


Andrzej Sapkowski "Coś się kończy, coś się zaczyna"

sobota, 9 kwietnia 2011

In Memoriam

Nie pamiętam, kiedy dodał mnie do swoich znajomych na Facebooku. Wstyd się przyznać, ale na początku myślałem, że Schp to jego nazwisko. Potem przeglądając jego profil zorientowałem się, że jest księdzem katolickim, a konkretnie zakonnikiem. Ale jakoś nie zawarłem z nim bliskiej znajomości. Nie wymieniliśmy się wiadomościami, nie skomentowałem żadnego jego postu. Ot kolejny znajomy na FB. Robił mi statystykę na tablicy. Ostatni jest wpis na twarzoksiędze był o tym by sadzić dęby katyńskie. Dopiero kilka dni po 10.04 dotarło do mnie, że jedno z nazwisk poległych brzmi jakoś dla mnie znajomo. Ojciec Józef Joniec Schp- pijar, inicjator Parafiady, krzewiciel prawdy o mordzie katyńskim. Nie powiem wam jaki był, bo można rzec, że minąłem go obojętnie a dopiero tragiczna śmierć zwróciła moją uwagę na niego. Ale mimo wszystko ta historia sprawia, że tragedia smoleńska jest dla mnie bardziej osobista. Mogłem poznać ciekawego człowieka. Być może mogłem się od niego czegoś nauczyć. Czegoś, co pomogłoby mi stać się lepszym. Niestety, już się o tym nie przekonam. Jednak też dzięki ojcu Józefowi mam większą świadomość, że tam na smoleńskiej ziemi nie zginęło 96 jakiś medialnych fantomów tylko 96 osób. Każda z nich miała swoją własną historię. Jedną z nich dane mi było musnąć.

sobota, 2 kwietnia 2011

Graal (2)

Zawsze przy Graalu był rycerz dumny,
zastęp na zamku Montsalvasch.
Rycerzami Świątyni zwą się te gotowe do walki miecze,
które zawsze śmiało stają w obronie Graala.


Wolfram von Eschenbach "Parzival"

poniedziałek, 28 marca 2011

Przemyślenia w miesiącu Marsa

I
Suche, zrogowaciałe kawałki skóry, które zdrapałem z siebie. Patrzę na nie. To była kiedyś część mnie. A teraz są oddzielone ode mnie. Bez śladu życia. Czy w końcu ja sam od siebie odpadnę by podzielić ich los?

II
Są dwa paradygmaty politycznej wyobraźni Europejczyków. Imperium Rzymskie i mozaika włoskich państw-miast. Oczywiście dobór takich a nie innych symboli wynika z pewnej efektowności geograficznej. Równie dobrze trzymając się kategorii geograficznych przywołać greckie polis i Imperium Aleksandra Macedońskiego. Trzeba też jasno i wyraźnie powiedzieć, że opozycja ta nie ma nic wspólnego z tak ulubioną dziś przez mainstream opozycją „demokratyczne- nie-demokratyczne (totalitaryzm, dyktatura, et cetera)”. Rzym był Imperium zarówno wtedy jak był Republiką jak i wtedy, gdy był Cesarstwem. Kwestia monarchiczności też się nie tyczy tej sprawy. Monarchia bowiem jest bardziej ze swej natury religijna niż polityczna.

III
„Gdyby w obrębie jednego rodzaju ludzkiego istniała tylko rodzina to zapewnione byłoby jedynie przetrwanie gatunku. Stworzenie państwa dochodzi do skutku dopiero dzięki zaistnieniu drugiego bieguna obdarzonego socjologiczną kreatywnością. A ten drugi biegun to męska społeczność.”

„Teoria męskiej społeczności” Hans Blüher (tłumaczenie- Tomasz Gabiś)

(Muszę się przyznać, że w ostatnich dniach lektura „Teorii męskiej społeczności” była dla mnie pewnym pocieszeniem. Choć nie do końca podzielam radykalizm przekonań autora.)

sobota, 26 marca 2011

Graal (1)

"Graal jest misterium Wysokiego Kościoła, który z pewnością nie burzy wszystkich konfesyjnych murów, lecz raczej czyni je przepuszczalnymi i tworzy nad nimi sklepienie. Ten Wysoki Kościół to Święte Imperium."

Gerd-Klaus Kaltenbrunner

poniedziałek, 21 marca 2011

Brzezień

Zachód Słońca. Stoję w oknie i patrzę na drzewo, które rośnie przed moim domem. Myślę o tym jak bardzo ta wiosna przypomina jesień.

piątek, 28 stycznia 2011

Smallville

Moje miasto jest jednym z wielu małych miast na Pomorzu Zachodnim. Znalazłbym jakieś pozytywy lub negatywy, które odróżniają je od innych, ale również w tych pozytywach i negatywach jest ono jednym ze zwyczajnych miast tego regionu. Pozwolę sobie w tym tekście nazwać je nazwą pochodzącą z mitologii teraźniejszego Imperium zza Wielkiej Wody. Kraju, który jeszcze dla wielu moich rodaków jest synonimem dostatniego i wygodnego życia. (Choć ostatnie doniesienia medialne zakłócają ów obraz.) Zachodniopomorskie Smallville w odróżnieniu od tego komiksowo-filmowego miasteczka jest spokojne, by nie rzec nudne. Jego rzeczywistość nie zakłócają deszcze meteorytów ani superbohaterowie. Ludzie tutaj zmagają się ze swoimi codziennymi problemami- praca lub jej brak, kredyty, długi, zakupy, woda i inne komunalne niedogodności. Przeżywają problemy rodzinne i swoje własne rozterki egzystencjalne. Każdego dnia księża w kościele próbują to wszystko poprzez Liturgię zakotwiczyć w Wieczności. Ale mało kogo to obchodzi. Żywsze zainteresowanie Kościołem może wywołać skandal obyczajowy z księdzem albo zakonnicą w roli głównej. To już polityka wzbudza większe emocje. Ludzie, co prawda dzielą polityków albo na cwaniaków, albo na oszołomów i mają nadzieję, że ich gierki nie będą miały wpływu na ich życie, ale polityka przydaje się jako jeden z ekwiwalentów sportowej rywalizacji. Można ją bezpiecznie przeżywać z perspektywy fotela przed telewizorem, albo z wódką przy imprezowym stole.
Wieczorem ludzie na chwilę zrzucają z siebie garb codzienności i oddają się marzeniom o innym życiu. Niektórym te chwile nie wystarczają i wyjeżdżają z miasteczka do dużych miast albo jeszcze dalej. Sercem jestem z tymi, co zostają choć sam od kilku lat próbuję wyjechać. Muszę stracić to miasto by je potem móc znowu odzyskać. Choć obawiam się czy rysująca się na horyzoncie zdarzeń nowa geopolityczna burza nie zmiecie tego mojego Smallville tak jak zmiotła świat jego poprzednich mieszkańców. Porządnych mieszczan, na których miejsce przyszli moi barbarzyńscy przodkowie. Ale może nie będzie tak źle i zamiast huraganu będzie tylko małe zawirowanie. Podążających ulicami miasteczka ludzi mało to obchodzi. Jak tu myśleć o geopolityce, gdy rzeczywistość skrzeczy? Czasami myślę, że oni, mniej lub bardziej świadomie, swoje tutaj trwanie postrzegają tak jak trwanie jeziora, drzew, kamieni. Jako coś stałego. Dopóki śmierć nas nie rozłączy.
Pakuje swoje rzeczy i wybieram się do tego drugiego, większego miasta, z którym teraz próbuję związać swoje losy. Za kilka dni znowu wrócę i znowu będę patrzył na ulice mojego Smallville. Na ten realny krajobraz na który nie raz nakładałem siatkę swojej fantazji. Życzę Ci moje miasto by Historia nie obeszła się z Tobą tak okrutnie jak w czasie Drugiej Apokalipsy. Oraz by nie spełniły się moje, co bardziej katastroficzne fantazje. W rzeczywistości mogę nie mieć tyle mocy by Cię ocalić. Jesteś moją Jerozolimą i Rzymem/Bizancjum, Shire i Smallville. Jesteś omfalos wypuszczony przez czerwonego orła by wyznaczał mi kierunki świata. Pokój i błogosławieństwo Tobie. Oby Bóg nie odwracał od Ciebie swojego oblicza. Amen.

wtorek, 25 stycznia 2011

Książe znika z radarów

„Kiedy wyzwolimy Francję, będzie tylko jedno do zrobienia: podłożyć pod młot parowy wszystko, co wyprodukował nasz idiotyczny postęp, i za wszelką cenę cofnąć się o wiek, może jeszcze dalej: ustawić ducha we właściwym miejscu. Jeśli tego nie uczynimy, ludzkość się pogrzebie własnymi rękami. Amen!”.
wypowiedź Antoine de Saint-Exupéry na trzy tygodnie przed śmiercią


„Jeśli zginę, nie będę absolutnie niczego żałował. Ten przyszły kopiec termitów przeraża mnie. I nienawidzę ich moralności robotów.Ja zostałem stworzony do tego, by być ogrodnikiem”.
z pożegnalnego listu Antoine de Saint-Exupéry`ego