czwartek, 14 lipca 2011

Geopolityczny romantyzm

1
Mam taką fantazję związaną z moim starym blogiem. W niej przedstawiciel jakowyś tajnych służb staje się czytelnikiem moich tekstów a potem mnie werbuje do swojej służby. A tam staję się jednym z lepszych analityków. To jest ta jedna z tych fantazji gdzie z większym realizmem odnoszę się do swoich fizycznych niedoskonałości, więc nie jestem tam kimś w rodzaju Jamesa Bonda lecz odpowiednikiem raczej Jacka Ryana. W związku jednak z moim tekstem „Geopolityka Matki Bożej” (można go przeczytać poniżej) czuję się zmuszony dokonać czegoś w rodzaju pożegnania z tą fantazją. Choć znając siebie i tak będę nadal o tym marzył.

2
Dwóch moich przyjaciół, których zdanie sobie wielce cenię, Studyta i Lester, odniosło się do wspomnianego powyżej tekstu. Ogólnie ich ocenę można streścić w następujący sposób: piękna romantyczna wizja nie za bardzo przystająca do realiów. Akurat wtedy kiedy wygłaszali swoje opinie byłem w nastroju bardzo pojednawczym, więc za bardzo nie oponowałem. Jednak im dłużej nad tym myślałem tym bardziej się utwierdzałem, że nie byłem, niestety, za bardzo szczery w tej swojej ugodowości. Moja nieszczerość nie wynikała z jakiegoś wyrachowania wobec moich Przyjaciół. Byłem, bowiem przede wszystkim nieszczery wobec samego siebie. Czas więc skończyć z tym i szczerze powiedzieć, co myślę w związku z tym tekstem.

3
Macie rację moi Przyjaciele. „Geopolityka Matki Bożej” to romantyczna wizja, która nie za bardzo przystaje do obecnych realiów. W jednym z ostatnich numerów „Gościa Niedzielnego” był artykuł, w którym były zamieszczone socjologiczne obserwacje na temat wiary Polaków. Można powiedzieć, że nie jest źle, ale jednak daje się zauważyć pewną tendencję spadkową. Sytuacja robi się zaś naprawdę tragiczna jeśli chodzi o powołania kapłańskie i zakonne. Dodajmy do tego obywatelskie wypalenie ludu nad Wisłą i skupienie się na konsumpcji połączone z zabobonną wiarą w to, że skoro jesteśmy w UE i NATO to historia się dla nas skończyła i nic złego nas już nie spotka. A to jest tylko podwórko polskie. W innych krajach Międzymorza jest podobnie. Ktoś, kto teraz na forum publicznym wystąpiłby z projektem Królestwa Marii byłby bardzo szybko zakwalifikowany, jako oszołom. Sam uznałbym tego człowieka za kogoś wielce nieroztropnego. Dziś taka koncepcja to domena marzycieli, romantyków, pewno i szaleńców. Nie ma na nią miejsca w skupionej na sondażowej teraźniejszości rzeczywistości politycznej krajów Europy Środkowowschodniej.

4
Przez pewien czas określałem siebie, jako politycznego realistę. To widzenia spraw politycznych tak jak to ujmowali Machiavelli i Carl Schmitt miało być najwłaściwsze. Jednak tak naprawdę w głębi ducha zawsze byłem romantykiem i to się też przekładało na politykę. Byłem na przykład zwolennikiem Imperium Europejskiego nie dlatego, że tak mi nakazywało realistyczne widzenie miejsca Europy (i Polski) na mapie międzynarodowej, ale dlatego, że porwał mnie romantyczny styl opowieści o Imperium jaki w „Stańczyku” zaprezentował Tomasz Gabiś. Z dwóch trumien (Dmowski i Piłsudski) wybrałem trumnę Marszałka dlatego, że legenda Legionów była bardziej romantyczna niż dzieje endecji. Jak to mawiałem: zawsze wolę rewolwerowców od buchalterów. Sam zaś Piłsudski ze swoją maksymą „romantyzm celów, realizm środków” wskazywał mi jak połączyć moje romantyczne inklinacje z nauką realizmu politycznego. „Książę” i „Pojęcie polityczności” będą nadal dla mnie ważnymi lekturami. Jednak to nie polityczny realizm będzie główną dominantą mojego widzenia spraw politycznych.

5
Po za tym realizm polityczny w Polsce uważam za mało twórczy. W pewnym uproszczeniu polega on na przekonaniu, że należy rozpoznać, który z naszych sąsiadów na linii Wschód-Zachód jest silniejszy i do niego należy się przyłączyć. Według mnie oznacza to, że Polacy nie przerobili lekcji II wojny światowej. Ta lekcja nie zostanie szybko zrozumiana. Niewolnicze dziedzictwo PRL-u, fałszywe przekonanie, że Polska jest częścią zachodniej Europy powodują tworzenie różnych mylnych światoobrazów. Można wykazywać, że tak naprawdę osią życia dla nas jest oś Północ-Południe, że tylko Międzymorze jest dla nas dobrym wyjściem, ale nic to jednak nie da. Nie przebije się to do zaczadzonych dmowszczyzną łbów prawiących o konecznych wyborach cywilizacyjno-politycznych. No cóż jak to odkryłem nie jestem polskim patriotą tylko patriotą Rzeczpospolitej, czyli Królestwa Korony Polskiej i Wielkiego Księstwa Litewskiego (a z WXL mój ród się wywodzi). A to państwo jest bardziej niż wirtualne. Nikt się tak naprawdę do niego nie chce przyznać. A jak już sięga po jego tradycję to kala się ją jakimś narodowym szowinizmem. Więc skoro moje państwo nie istnieje, jako podmiot polityki międzynarodowej to mogę sobie pozwolić na geopolityczny romantyzm. Realistyczne teksty o tym, komu Polactwo ma lizać dupę by ten łaskawie zostawił Polactwu godło, flagę i język urzędowy zostawiam innym.

6
Nie ma państwa dla którego tajnej służby chciałbym tworzyć realistyczne analizy. Mogę jedynie o takim państwie marzyć. Mogę jedynie marzyć, że Najwyższy jednak się zlituje i podaruje Trzeciej Europie kolejnego Marszałka i jego Legion. I pobłogosławi ich walce by z ich krwi i trudu powstała Rzeczpospolita, która na świętym wzgórzu Wawel zgromadzi plemion wiele.


PS: Na zakończenie węgierskiej prezydencji w UE przybyła do Polski Narodowa Pielgrzymka Węgrów. Wśród pielgrzymów byli przedstawiciele węgierskich władz oraz węgierscy kapłani katoliccy nie tylko z samych Węgier, ale także z Siedmiogrodu i Ukrainy. Była to, więc poniekąd pielgrzymka z Krajów Korony Świętego Stefana. Celem głównym pielgrzymki była Jasna Góra. W klasztorze złożona wota od narodu węgierskiego. Przeor klasztoru podarował Madziarom kopie ikony Czarnej Madonny. Została ona zawieszona w bazylice świętego Stefana w Budapeszcie obok relikwii świętego króla.
(Wcale bym się nie obraził jakby Trzecią Europę skonsolidował Admirał albo Kende.)

1 komentarz:

  1. Ciekawy wpis, prawie kamingaut polityczny - prawie, bo kto Cie trochę zna tego jednak specjalnie nie zdziwi ta deklaracja. Mimo to traktuję ją bardziej jako list intencyjny niż opis faktycznego stanu rzeczy.

    Obserwując Twoje posty na FB, rozmawiając, czatując, mam obraz Dantego, który trzyma rękę na pulsie bieżących wydarzeń (geo)politycznych i podejmuje się ich interpretacji w ramach metodologicznych, których nie mogę nazwać inaczej jak realizmem :-)

    Jeśli zaś chodzi o romantyzm to jesteśmy pod wieloma względami bliscy sobie, ja jednak staram się ten romantyzm w sobie gwałcić tak, aby nie wychodził on poza moje ja. Gdybym był "romantycznym" ojcem czy mężem moja rodzina pewnie by na tym ucierpiała. To dotyczy też "ojców" narodu i przywódców państw. Taka antyromantyczna wrzuta na koniec.

    OdpowiedzUsuń