Mężczyzna jest sam. Wcześniej miał towarzystwo, ale kiedy skończyły się
pieniądze i wypito ostatnią butelkę wódki wszyscy rozeszli się w swoje
strony. On też idzie. Świadomość utonęła w alkoholowym niebycie. Kroczy,
ale nie jak człowiek lecz jak maszyna. Bezwiednie podąża przed siebie
nie wiedząc gdzie jest. Nie dostrzega pędzącej ku niemu stalowej
śmierci. Zderzenie nie przywraca świadomości. Wszystko zagłusza ogromny
ból. Straszliwie okaleczony leży na poboczu. Otaczają go inni mężczyźni.
Ale nie są to członkowie jego plemienia. Są tu, bo wykonują swoją
pracę. Nie rozumieją świętych symboli, które znajdują się na ich
mundurach i uniformach. Dla mężczyzny nie ma nadziei, ale skoro jeszcze
żyje to według procedury musi być reanimowany. Wszyscy realizują
procedury. Nikt mu nie pomaga przejść na drugą stronę. Kiedy w końcu
procedury zostają zrealizowane wszyscy rozchodzą się w swoje strony.
Mężczyzna
jest sam. Po zimnym ekranie komputera przesuwają się obrazy, które mają
rozgrzać jego krew. Na czatach ciąg liter. Z drugiej strony osoby,
które (podobno) są kobietami. Niektóre dadzą mu popatrzeć na siebie, a
nawet odsłonią to i owo. Mężczyzna zarwie noc. Po dwóch godzinach snu
zerwie się do swoich dziennych obowiązków. Przez cały dzień będzie się
pytał, czego szukał wtedy w nocy w necie. Nie znajdzie odpowiedzi i
będzie się użalał nad sobą. Z każdym dniem, z każdą nocą coś umiera
wewnątrz niego. On nie dostrzega zmierzającej ku niemu śmierci.
Mężczyzna
zrywa się wcześnie rano. Całuje zaspaną swoją żonę. Podczas porannych
ablucji jakiś strzęp duchowości. Potem przez ulice do pracy pośród tych,
co jak on zmierzają do swojego miejsca w trybach. W pracy norma.
Upierdliwy szef generuje kolejny sztuczny problem. Agresja, ale trzeba
ją w sobie stłumić. Kilka wykradzionych chwil na życie towarzyskie w
necie. Ukradkowe sprawdzanie ogłoszeń o pracę z nadzieją, że może tym
razem znajdzie się to coś. Znowu nic. Zakupy, obiad, sprawy domowe.
Nadchodzi wieczór. Czas zasiąść przed telewizorem. Propozycja by
oglądnąć jego program odrzucona. Oglądają jakiś program na jednym z
kobiecych kanałów. Próbuje skupić się na oglądaniu, ale mu nie wychodzi.
Zasiada do komputera i stwierdza, że coś podmieniło jego ulubioną
przeglądarkę. Agresja- kilka wulgaryzmów rzuconych w powietrze.
Błyskawiczna dezaprobata żony. Stłumienie- tak, tak, jestem rozsądnym
człowiekiem, nie chcę umrzeć na zawał i nie ma sensu wkurzać się na
sprzęty. Przez dłuższy czas dłubie w systemie. W końcu łóżko, ale zero
namiętności, bo jutro też dzień i trzeba się wyspać. Chwilę leży w
łóżku wpatrzony w ciemność. Zanim dopadnie go strach sen wyłącza jego
świadomość.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz